sobota, 23 lutego 2013

Cztery lata

Dzisiaj mój synek obchodzi swoje 4-te urodziny.
I jak zwykle w ten dzień nachodzi mnie cała masa różnych myśli... Pewnie dlatego, że na macierzyństwo czekałam czas jakiś...
Patrzyłam dzisiaj na dzieci bawiące się razem "w sklep" i pomyślałam sobie: WOW, JESTEM ICH MAMĄ!!!
Wciąż i wciąż uważam, że jest to najwspanialszy dar od losu i wciąż czuję się jakbym wygrała co najmniej 10 mln w toto-lotka, albo wypiła wiadro endorfin :))

Ale do rzeczy:
Znacie to uczucie, że 'dla dziecka zrobicie wszystko'? Tak mnie właśnie naszło w czwartek wieczorem. Ulubioną postacią z bajek Irusia jest Zygzak McQueen. Zamówiłam torta z Zygzakiem i kupiłam odpowiednie dodatki: talerzyki z kubkami, serwetki i czapeczki również z Zygzakiem.
No i postanowiłam jeszcze do tego zrobić Irusiowi niespodziankę - i na wczoraj uszyłam spodnie z Zygzakiem. Irek jak zobaczył je rano przytulił się do mnie i szepnął do ucha: "Kocham Cię mamo"...
...dla takich chwil warto posiedzieć trochę w nocy.


A torcik przedszkolny wyglądał tak:



Małe głodomory :)

Najważniejsze, że dzieci świetnie się bawiły.

A w prezencie od kolegów i koleżanek Iruś dostał kartkę z życzeniami - również w jedynym słusznym kształcie:

Wiem, wiem... przynudzam a Wy czekacie na wyniki konkursu.

A więc powiem Wam w tajemnicy, że 'Irusiowe Cosie' to:

UŚMIECHNIĘTE WIELORYBY

Do konkursu zgłosiło się aż 22 osoby - jak na 3 dni od ogłoszenia konkursu, to muszę przyznać, że całkiem niezły wynik :)
Wydrukowałam komentarze i pocięłam na "losy":

Właściwą odpowiedź podała Ania
BRAWO!!!

Można by powiedzieć, że jeszcze losowanie i już.
Ale jeden komentarz postanowiłam dodatkowo wyróżnić - strasznie mnie wzruszył, gdy go przeczytałam. Co prawda w odpowiedzi wystąpił zupełnie inny żywioł (powietrze a nie woda) - ale w jakiej podane formie:
 Kasiu, dziękuję za ten wiersz :))

No i muszę przedstawić nagrodę...
Będzie to konik morski w kolorze wybranym przez zwyciężczynie (od 1 do 8).
Prawda, że słodki? Mam nadzieję, że mi też taki wyjdzie :)

Jako że moja 'maszyna losująca' jest podwójna (Eleonorka postanowiła również pomieszać łapką), postanowiłam 20 pozostałych komentarzy podzielić na te co 'prawie odgadły', czyli zawierające słowo "wieloryb" oraz "uśmiechnięty" oraz "płetwal błękitny" (no bo też całkiem blisko) i pozostałe.

Oto pracująca 'maszyna losująca', prawda że urocza?

Zajączek pojedzie do...
...Moniki. Gratuluję :))

A trzeci konik morski zostanie uszyty dla...


 ...Kasi. Również gratuluję :))

Uff, już po wszystkim. Jakie emocje temu towarzyszyły...
Dziękuję wszystkim za udział w zabawie.
Zwyciężczynie proszę o przysłanie na mojego maila swoich adresów. Nie zapomnijcie podać koloru w jakim ma być uszyty konik.

Dobrej nocy życzę
JoC



piątek, 22 lutego 2013

Patchworkowy debiut

Ach, co to był za dzień, pełen najróżniejszych wrażeń:

1) oddałam samochód do warsztatu - dostałam zastępcze auto i doznałam fajnego uczucia podczas jazdy. Od prawie roku jeżdżę samochodem z automatyczną skrzynią biegów - bardzo to sobie chwalę i muszę przyznać, że szybko przyzwyczaiłam się do 'lepszego'. A dzisiaj dostałam samochód z manualną skrzynią biegów i stwierdziłam, że jazdy takim autem się tak szybko nie zapomina; to zupełnie jak z jazdą na rowerze czy pływaniem. No i jadąc do pracy miałam niesamowitą frajdę 'z machania drążkiem'.

2) w związku z Irusiowymi urodzinami zaniosłam do przedszkola tort - dzieci miały zorganizowaną przez panie fajną imprezkę, syn zachwycony... ale o tym napiszę jutro.

no i po 3) najważniejsze:

Dzisiaj w pracy wręczyliśmy koledze prezent z okazji zostania ojcem po raz drugi. Taki mamy zwyczaj. Sprawami składkowymi i zakupami zwykle zajmuję się ja. Tak więc tym razem kupiliśmy fotelik samochodowy. Ale tak sobie pomyślałam, że może warto by tak coś pamiątkowego uszyć do tego?

No i wymyśliłam na początku kocyk polarowy z wyhaftowanym imieniem dziecka i datą urodzenia. Miało być ładnie i mało-pracochłonnie.
Kupiłam niebieski polarek - bo dla chłopca.
Ale żeby było ładniej postanowiłam ten polarek obszyć lamówką z żółtego bawełnianego płótna.
Potem stwierdziłam, że warto by tak na tył polarku dać jakąś podszewkę...

...no i się zaczęło...

Na ten tył kupiłam śliczne płótno w misie. I jak zaczęłam wycinać materiały to te misie zaczęły do mnie mrugać i się uśmiechać :)

No to postanowiłam dodać jeszcze ocieplinę i przepikować te misie.
Ale dalej było mi 'mało'.
Dodałam jeszcze misie na przód, aby ożywić ten niebieski polarek.
Po wycięciu wszystkich części zostało mi trochę tych misi, to postanowiłam jeszcze uszyć poszewki na poduszki - miały być dwie z imionami synków. Ale misiów było trzy. Więc powstała jeszcze trzecia podusia z imionami wszystkich domowników.

Oto końcowy efekt moich trzydniowych zmagań z 'misiami'.

 Miał być 'tylko kocyk' a jakoś tak sam wyszedł patchwork. Co prawda prosty, ale mój pierwszy w życiu. I myślę, że debiut można uznać za całkiem udany :) 
 

 Przy okazji mogłam się pobawić ściegami ozdobnymi Beni.
 

Poduszki mają z tyłu zapięcie na guziki - zapomniałam zrobić zdjęcia.
  
A tak wyglądała praca nad wykonaniem haftów. Najpierw precyzyjnie ustalałam ich położenie, a potem na tamborek, jeszcze tylko przycinąć START... i już gotowe :)
A tutaj mogłam wykorzystać po raz pierwszy specjalną laserową stopkę do quiltingu, czyli pikowania. Muszę przyznać, że samo pikowanie to dość ciężka fizyczna praca (do teraz czuję nadgarstki) a do tego bardzo precyzyjna. Ale mając takie narzędzie to szycie jest ogromną przyjemnością.

JoC

środa, 20 lutego 2013

Co to jest?

Dzisiaj będzie trochę nietypowo... i długo (tak jakoś mi wyszło, ups).

Na razie jestem 'w ferworze walki' z maszynami, igłami, guzikami, koralikami i innymi krawieckimi cudami - jednym słowem SZYJĘ...
I to kilka rzeczy na raz, którymi mają być obdarowane 3 osoby na koniec tygodnia - więc pochwalę się nimi dopiero w przyszłym tygodniu, jak dotrą do właścicieli.

I tak sobie myślałam o czym to dzisiaj napisać... i myślałam... i jak zwykle przyszedł mi z pomocą czteroletni synuś :) Ostatnio z wielkim pietyzmem wycina i rysuje oto takie COŚ:
Ciekawa jestem, czy ktoś z Was odgadnie CO TO JEST?
A to COŚ jest nawet do siebie podobne - oczywiście jak się wie, co to jest. Hi, hi...
Dla ułatwienia dodałam TŁO - odpowiednie dla tego CZEGOŚ.

Tak więc ogłaszam SZYBKI MINI-KONKURS na odgadnięcie wycinanek Irka.

Oto zasady:
1. Propozycję odpowiedzi proszę napisać w komentarzu. Żeby było zabawniej (czyt. trudniej) to odpowiedzią są dwa słowa: rzeczownik z przymiotnikiem (tak jak: ruda wiewiórka, płacząca biedronka, wirująca maszyna, skaczący robot itp.).
2. Jedna osoba może się zgłosić maksymalnie jeden raz.
3. Zabawa jest dla wszystkich (anonimowych poproszę o pozostawienie 'znaku rozpoznawczego' w postaci maila lub forumowego nicka, którego znam).
4. Wszystkie prawidłowe odpowiedzi premiuję nagrodą B (opis poniżej).
5. Spośród wszystkich komentarzy będzie wylosowany jeden, którego autor otrzyma nagrodę pocieszenia A (opis poniżej).
6. Właściwą odpowiedź podam w najbliższą sobotę 23 lutego, po godzinie 15:00 (do tego momentu można zgłaszać swoje propozycje). Tego dnia Iruś obchodzi swoje 4-te urodziny i własnoręcznie wybierze komentarz, którego autor otrzyma nagrodę pocieszenia. Komentarze osób, które podadzą prawidłową odpowiedź nie będą brały udziału w losowaniu.

Innych zasad nie ma: nie trzeba nic linkować na swoim blogu, ani zostawać moim obserwatorem. To może zrobić każdy z własnej nieprzymuszonej woli.
Oczywiście jak ktoś to zrobi - będzie mi ogromnie miło.

Bloga zaczęłam pisać zaledwie niewiele ponad dwa miesiące temu i powoli poznaję 'zasady' panujące w blogosferze. Dwa tygodnie temu odkryłam candy i rozdawajki. Zaczęłam w nich uczestniczyć, ponieważ dzięki temu mam możliwość odwiedzania naprawdę pięknych blogów i poznawać niezwykle kreatywne kobiety. W miarę jedzenia apetyt rośnie; zdecydowanie wolę "dawać" niż "brać" i ja również dojrzewam do zorganizowania własnego CANDY. Na razie czekam na dobrą okazję i zastanawiam się nad atrakcyjnymi nagrodami, ale to za jakiś czas...

A teraz trochę o NAGRODACH w konkursie.

Od kiedy zaczęłam odwiedzać różne blogi - zakochałam się w szmacianych lalach, aniołach i różnych zwierzątkach. Na początku myślałam, że to ich twórczynie je wymyśliły. Ale gdy zobaczyłam na 10-tym blogu takiego samego królika tylko inaczej ubranego pomyślałam sobie, że instrukcja uszycia to musi być chyba jakoś ogólnie dostępna. Tylko trzeba odpowiednio poszukać...
... no i znalazłam...
... no i wpadłam jak śliwka w kompot... zakochałam się... w tildowych szyjątkach.

Pewnie nie ja pierwsza i nie ostatnia :) Bo okazało się, że projektantką większości tych pięknych aniołów, mikołajów, królików, myszy, krów, kurek, kaczek... i całego mnóstwa innych stworzeń jest Tone Finnanger, a wszystkie jej szyjątka określa się mianem "tilda".

Następnym krokiem był zakup paru książek jej autorstwa - w których znalazłam niesamowite cuda.
Porobiłam trochę form... no i właśnie się szyją.
Tak więc przedstawiam nagrodę A - mój pierwszy 'tildowy zajączek':

Nagroda B będzie bardzo podobna - kształt ściśle związany z tematyką 'Irusiowego COSia', a kolor wybrany przez zwycięzcę :) Tak więc pozwolę sobie nie napisać co to jest, bo mocno by wskazywało na odpowiedź.

pozdrawiam i życzę odgadnięcia zagadki
JoC

wtorek, 12 lutego 2013

Zwiastuny wiosny

Dziś wieczorem (a właściwie wczoraj) byłam na spacerku z naszą kochaną sunią. Pochodziłam po naszej wsi, zrobiłam obchód ogrodu i... poczułam już wiosnę.

Patrzę w kalendarz: LUTY.
Zaglądam za okno: mróz, śnieg - ogólnie zima.

A ja już wiem, że zima się kończy a niedługo WIOSNA. Spytacie pewnie "dlaczego?"
Ano odpowiedź jest całkiem prosta:
po 1) koty zaczęły się już marcować (właśnie, skąd to "marcowanie"? jak u nas największy ruch to połowa lutego, chyba że wszystkie kotki z sąsiedztwa są jakieś 'wyrywne');
po 2) w ogrodzie wypatrzyłam ciemierniki szykujące się do kwitnienia.

Więcej zwiastunów wiosny w ogrodzie znajdziecie tutaj. Serdecznie zapraszam :)

Dzisiaj chcę Wam pokazać ściereczki rodzinne, które uszyłam z okazji parapetówki naszych przyjaciół. Niby nic nowego, ale te nie wyglądają tradycyjnie - tylko mają dość nowoczesny design.


Ściereczki są trzy, na dwóch są imiona Pani i Pana domu:

a na trzeciej imiona 'domowe' synów:

Ważki wyglądają obłędnie, zwłaszcza metaliczna nitka podkreśla ich urodę. Zamierzam jeszcze wykonać inne wersje kolorystyczne:

A skoro zrobiło się tak 'owadzio' pokażę Wam motyla wygrzewającego się - razem z moją Mamą - w ostatnich ciepłych promieniach listopadowego słońca:

pozdrawiam cieplutko

JoC

poniedziałek, 4 lutego 2013

Wiosenne porządki w pracowni

Właściwie to jeszcze nie wiosenne, ale takowe musiałam poczynić bo nie mogłam znaleźć kilku tkanin, które pamiętałam że mam a były mi potrzebne na 'już'.
W końcu zaczęłam robić to co miałam zrobić już dawno temu, ale zawsze było coś pilniejszego do zrobienia (czyt. uszycia).
Przeszukuję po kolei wszystkie pudła i szuflady z tkaninami, układam je wg pewnego klucza, odcinam próbkę i zawieszam ten kawałek na tablicy korkowej. Dzięki temu będę wiedziała co mam i gdzie mogę znaleźć. Ale że tych pudeł to mam sporo, to jeszcze nie skończyłam...
... jak skończę pokażę efekt w postaci rzeczonej tablicy :)
No i w tym moim artystycznym bałaganie znalazłam spódnicę, którą uszyłam przyjaciółce jeszcze we wrześniu, ale nie wiem czemu jej jeszcze nie dałam.
Jest różowa po kolanko i bez podszewki, więc będzie jak znalazł na wiosenne słoneczko. Uszyłam ją wg mojego ulubionego wykroju, tzn. nie ma paska tylko podwyższony stan z przodem lekko zaokrąglonym w górę. Dodatkowo ma po 4 zaszewki z przodu i z tyłu. Fason ten świetnie podkreśla figurę klepsydry: szerokie biodra + talia osy.
A oto ona:

Tył również jest klasyczny, czyli zamek i kryte rozcięcie.

A tutaj trochę pobawiłam się pięknymi ściegami Beni. Nie mogłam się oprzeć tym serduszkom :)

Wszystkie zdjęcia spódniczki zrobiłam na balkonie, na który mogę wyjść z mojej pracowni. Teraz takich zdjęć będzie coraz więcej. Bardzo mnie to cieszy bo kolory moich 'szyjątek' będą wtedy jak najbardziej zbliżone do oryginału.
A oto kilka zdjęć majowego ogrodu widzianego z tegoż balkonu: 
 

Tutaj zrobiłam niedoskonałą panoramkę - uchwycona jest cała szerokość ogrodu 'od płota do płota' oraz zaprojektowany przeze mnie plac zabaw moich dzieci :)
Jestem z niego bardzo dumna, bo udało mi się zmieścić tu wszystko co chciałam:
ławeczkę wiszącą pod zadaszeniem, 'domek na drzewie' - co prawda nie na drzewie ale 1,5 m nad ziemią z wygodnymi i bezpiecznymi schodkami, podwójną huśtawkę, drabinkę, zjeżdżalnię oraz piaskownicę słusznych rozmiarów 2,5m x 2,5m z siedzeniami z oparciem.

 A to jest moje ulubione miejsce w ogrodzie. Kącik do dumania i czytania książek, a jak maluchy były jeszcze malutkie to tutaj spały w wózku. Jeszcze nie jest w 100% gotowy; cały czas obmyślam jakie roślinki posadzić aby w miarę szybko 'otoczyły' owal trawnika romantyczną ścianą zieleni.

JoC