Dzisiaj nie będzie nic o szyciu, ale wciąż będziemy się kręcić wokół rękodzieła J
Po przeczytaniu postów Justynki o jej hafciarskich wspomnieniach oraz ashki o jej nałogu – odezwał się i mój.
Siedział cicho, nic nie mówił, czasami trochę się wiercił i… buch.
Siedział cicho, nic nie mówił, czasami trochę się wiercił i… buch.
Mój „krzyżykowy fiś” wypadł na światło dzienne, co od razu poskutkowało przeglądnięciem 2 pudeł i szuflady
z napoczętymi…
niedokończonymi…
i tymi całkiem ukończonymi
(ale nie wypranymi lub/i nie oprawionymi)
obrazkami wykonanymi techniką haftu krzyżykowego.
Haftuję krzyżykami prawie 30 lat i nazbierało się tego trochę. Są wśród tych obrazków takie „prawie skończone”, ale brakuje im tylko backstitchy, albo się pomyliłam i trzeba by kawałek wypruć i dorobić, a zamiast tego rzuciłam robótkę w kąt.
Albo mam schowane trzy serie obrazków, w których ostatni (czwarty, dziesiąty i trzeci) nie jest dokończony – a oprawić trzeba przecież wszystkie razem.
Wszystkich robótek mam 47 – policzyłam z ciekawości, aby ogarnąć wielkość mojego „fisia”. Hmm… czy to się leczy? W moim przypadku chyba powinno :)
A jeszcze mam kilkanaście przygotowanych do haftowania, tzn. wzór, kanwa i mulina tylko czekają na moją wenę twórczą.
A jeszcze mam kilkanaście przygotowanych do haftowania, tzn. wzór, kanwa i mulina tylko czekają na moją wenę twórczą.
Całe szczęście, że trafiłam do blogosfery i mam Was, bo jestem zwarta i gotowa do kończenia jednej robótki po drugiej, aby Wam je pokazywać. Dodatkowo postanowiłam, że moje hafty umieszczę na blogu wyłącznie wtedy, gdy będą już oprawione.
Dlatego dzisiaj pokażę Wam tylko te, które wiszą już na ścianach. O zgrozo, mam ich tylko trzy.
DELFINY
Obraz wisi na klatce schodowej, która dzięki turkusowemu kolorowi i tematyce powieszonych obrazków ma mieć charakter marynistyczny.
Delfiny mają wrobioną piękną opalizującą nitkę (podobną do włosa anielskiego). Z tego powodu obraz haftowałam na raty przez kilka lat. Nie miałam do niego cierpliwości, bo ta opalizująca nić często się plątała i rwała. Ale efekt jest zjawiskowy, szkoda tylko że trudno to oddać na zdjęciach - chociaż coś niecoś widać.
DAMY SPACERUJĄCE PO PLAŻY
Obrazek ten również wisi na klatce schodowej - obok pamiątki przywiezionej z Chorwacji.
Wzór na ten obrazek znalazłam kiedyś na sieci i urzekł mnie swoimi delikatnymi barwami. A do tego pamiętam, że zrobiłam go bardzo szybko - może z tydzień.
TYGRYS
Ten obrazek wisi w bibliotece, która w zamierzeniu miała być w stylu "kolonialnym", dzięki ciemnym meblom i afrykańskim akcentom.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wielość podobnych zdjęć - ale nie mogłam się zdecydować. Bardzo trudno jest oddać piękno haftu, gdy jest zamknięty w ramie.
Teraz już wiem, że zbliżenia będę fotografować zanim oprawię haft.
Jak pewnie zauważyliście - uwielbiam passe-partout, zwłaszcza podwójne bo nadaje obrazowi głębi.
Przygotowałam już sobie następne obrazki, które muszę zanieść do mojej ulubionej Pracowni Ramiarskiej, do której chodzę od wielu wielu lat.
I na koniec jeszcze kilka słów o ramach. Dzięki pani Ani (właścicielce pracowni) nauczyłam się, że ramę dopasowuje się nie do mebli – ale do obrazu/grafiki/zdjęcia. To oprawiana praca przede wszystkim „dyktuje” czy dać passe-partout czy nie, czy listwa ramy ma być szeroka czy cienka, ciemna czy jasna, metaliczna czy drewniana, rzeźbiona czy prosta itd. Oczywiście meble i inne dodatki oraz kolor ścian mają znaczenie, bo nadają ogólny charakter pomieszczeniu, ale absolutnie nie mogą mieć decydującego wpływu na użytą ramę.
No i zawsze hafty oprawiam w matową szybę, ponieważ wtedy można zawsze go podziwiać ze wszystkich stron i nie ma odbicia światła.
JoC
PS. Zaczęłam haftować zanim pojawiły się w sklepach takie wynalazki jak flamastry do tkanin znikające po kontakcie z wodą i na wielu haftach mam „ołówkowe kwadraty”, które podczas zwykłego prania nie chcą zejść. Macie jakiś sposób na dopranie ołówka a jednocześnie bezpieczny dla muliny?
a tak czułam, że jeszcze nie raz i nie dwa mnie zaskoczysz, co jeszcze chowasz w zanadrzu...
OdpowiedzUsuńzdolniacha, podziwiam pineska
Dzięki, ale czujna jesteś :)
UsuńPodziwiam;) za precyzję i dopracowanie;) delfiny są piekne, i panie spacerujące;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za cierpliwość i wytrwałość. Piękne obrazku i tyle szczegółów! Niesamowite, aż kilka razy musiałam wszystkie przejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńPiękne te hafty :)
OdpowiedzUsuńImponujące prace :))) Zawsze mnie dziwiło, że można coś zrobić do szuflady... do szuflady to ja robię tylko woreczki lawendowe ;) Wyciągaj wszystko na światło dzienne!
OdpowiedzUsuńLeczyć? Taki nałóg. Nie i jeszcze raz nie;) Cudne są Twoje prace. Obejrzałam z rozdziawioną gębą. Ciekawa jest ogromnie innych Twoich haftów:)
OdpowiedzUsuńJa również haftuję krzyżykami, póki co na gotowych kanwach (brak mi odwagi na te liczone). Chciałam jednak te swoje prace nie oprawić ale wykorzystać do ... uszycia poduszek lub narzut. Może Ty znasz odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: czy takie sztywne kanwy (takie jak się kupuje w pasmanterii) można po wyhaftowaniu wyprać i wszyć jako element poszewki na poduszkę lub narzutę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miłka
Dla mnie takie hafty to prawdziwe dzieła sztuki,podziwiam.Zapraszam do mnie po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńJa też uczyłam się wyszywać w czasach kiedy rysowało się ołówkiem lub kopiowało wzory przy pomocy kalki. Nigdy nie miałam problemu, żeby coś doprać, a robiłam tak: w trakcie ręcznego prania haftu nacierałam miejsce szarym mydłem i odkładałam na "dłużej". Po delikatnym "wygniataniu i miętoszeniu" ślady znikały.... jak nie, to jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńJoasiu, nie lecz się z tego nałogu, podsycaj go! Twoje obrazy są piękne! Bardzo, bardzo mi się podobają! Najbardziej "panie" przypadły mi do gustu - są takie zwiewne, delikatne, czuć powiew bryzy... Pozdrawiam Cie serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe piękności tworzysz:) Podziwiam Twój talent z zapartym tchem:)
OdpowiedzUsuńprzepiękne prace:)pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa. Kochane jesteście :)
OdpowiedzUsuńJa też całe ( z krótkimi przerwami) życie haftowałam krzyżykami i wcale tego nie uważam, że to "fiś". Liczenie krzyżyków wymaga skupienia i dlatego jest wspaniałym lekarstwem na najróżniejsze czarne myśli.
OdpowiedzUsuńObrazy piękne, pięknie oprawione.
Jeżeli chodzi o ślady po ołówkach, to niektórych nic nie ruszy, ani szare mydło, ani moczenie w różnych cudownych proszkach ani gotowanie.
Tak, gotowanie - nie szkodzi mulinie, chyba że któraś puszcza farbę ( a to zdarza się najlepszym firmom).
Żadnego obrazka haftowanego nie daję za szybę, dlatego ostatnio - gotowałam panel z makami wiszący w kuchni.
Pozdrawiam serdecznie.
Piękne hafty, dopracowane w każdym calu. A pomysł z podwójnym passe-partout to strzał w dziesiątkę!!!
OdpowiedzUsuńPiękne prace.
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w moim candy i życzę powodzenia w losowaniu :-)
Cudowne prace! Sama chciałbym tak potrafić...
OdpowiedzUsuńAż bym popływała z tymi delfinami :)
OdpowiedzUsuń