Szyję od kiedy pamiętam... Czasami wydaje mi się, że z igłą to ja się urodziłam :)
Ale nie szyję non stop, o nie. I nie jestem krawcową...
Dziwnie mi się to życie poukładało, a właściwie całkiem normalnie.
Teraz mam 'twórczy cug' i po pracy szybko uciekam do domu i jak mówię kolegom w pracy, że lecę do swojej kochanej maszyny - to widzę zdziwienie malujące się na ich twarzach:
- Asia, to Ty szyjesz?
No tak, od zawsze. Nawet nie pamiętam jak to się zaczęło, bo nigdy nie chodziłam na żaden kurs.
Jak to się mówi? SZYCIE WYPIŁAM Z MLEKIEM MATKI...
DZIECIŃSTWO I SZKOŁA
Od kiedy pamiętam maszyna do szycia stała u nas w kuchni na stole. Mama jak przychodziła z pracy (była księgową), dawała nam obiad i zasiadała szybko do maszyny.Więc ja po jednej stronie stołu jadłam obiad a po drugiej mama 'terkotała na Łuczniku'. Patrzyłam jak wyczarowywała piękne sukienki, garsonki (kostiumy), spódnice, bluzki dla sąsiadek, koleżanek z pracy i ich dzieci...
Najbardziej lubiłam okres karnawału. Spod mamy igły wychodziły cudowne kreacje sylwestrowe - to była istna magia w tych szarych czasach przełomu lat 70 i 80.
Gdy tylko maszyna była wolna, podkradałam się i szybciutko przeszywałam jakiś skrawek materiału. Szyłam torebeczki, saszetki, ubranka dla lalek i misiów.
Uwielbiałam obserwować mamę przy krojeniu. Dla mnie to były CZARY: czasami używała gotowych wykrojów z 'burdy', ale najczęściej brała kredę krawiecką do jednej ręki, metr krawiecki do drugiej i odręcznie rysowała coś na materiale. A to po uszyciu zamieniało się w jakiś niebanalny ciuszek. Wtedy często zadawałam mamie różne pytania, na które mi cierpliwie odpowiadała; tłumaczyła np. jak dobrze dopasować spodnie do sylwetki itd.
Ale zawsze zastrzegała się, że absolutnie nie życzy sobie, abym ja i moja starsza siostra zostały krawcowymi, wręcz odganiała nas od maszyny. Chciała, żebyśmy studiowały i zapewne zrobiły karierę. Wiadomo, że to marzenie każdego rodzica :)
Dlatego swoją pierwszą rzecz uszyłam całkowicie w tajemnicy. Doskonale to pamiętam: była to czarna spódniczka mini z satyny bawełnianej oraz bluzka z czerwonej podszewki atłasowej z wytłaczanym wzorem w pawie (wow, jaki kicz!). Miałam wtedy 13 lat i wystąpiłam w tym komplecie przed rodziną w sylwestrowy wieczór. Mama była zszokowana. Pamiętam jak się wachała - pochwalić czy ochrzanić za używanie maszyny? Bo przy okazji wydało się skąd te wszystkie połamane igły :)
Ale od tego czasu przestałam się kryć, nawet często mama mi pomagała w kroju. Tak przeszło całe liceum - szyłam dla siebie wszystko: spodnie, bluzki, spódnice, sukienki, żakiety. Bardzo żałuję, że nie zachowałam z tych czasów żadnej rzeczy - rozeszły się po kuzynkach. Wtedy też często szyłam dla mamy klientek lub moich koleżanek z klasy. Ten okres bardzo miło wspominam - od mamy nauczyłam się podstaw kroju i szycia, a od siostry elementów krawiectwa artystycznego i wykańczania. Dzięki niej nauczyłam się jak dobrze uszyć modne detale (np. kieszeń krytą, albo idealnie przyszyć podszewkę do żakietu w 100% maszynowo, a nie ręcznie - przez dziurę w rękawie).
STUDIA
Dostałam się na politechnikę. Wyjechałam z rodzinnego miasta i zaczęłam studiować we Wrocławiu. Tutaj już nie miałam tak wiele czasu na szycie: wykłady, nauka, imprezy. Bardzo szybko przestałam szyć dla siebie, zostało tylko szycie 'za pieniądze'. Szyłam wszystko, najchętniej kostiumy i sukienki. Najmilej wspominam szycie sukni ślubnej z koronki, wtedy czułam że robię coś 'ważnego, specjalnego'. Szkoda że nie mam zdjęcia...
PRACA, RODZINA
Jeszcze na studiach wyszłam za mąż. Zaczęłam pracować. Przestałam szyć...
Zajęliśmy się budową i urządzaniem domu. Urodziły się nam dwie kochane gwiazdeczki. Minęło 12 lat... W tym czasie maszynę do szycia wyjmowałam tylko po to, żeby wymienić zamek, skrócić spodnie lub spódnicę (bo niska jestem, więc wszystkie 'gotowe' rzeczy są na mnie za długie).
Ale nie rozstałam się z igłą, o nie, żeby nie było - w każdej wolnej chwili haftowałam obrazki haftem krzyżykowym :)
TERAZ
Od czasu gdy urodziłam córkę, zaczęłam tęsknym wzrokiem spoglądać na moją maszynę do szycia. Mam dość tych różowości dla dziewczynek w sklepach i stwierdziłam, że zacznę szyć sukieneczki i tuniki. Niestety moja stara maszyna okazała się za 'stara' - totalnie się rozregulowała i bardzo brzydko szyła. Na szczęście rok temu mój ukochany małżonek sprawił mi najcudowniejszy prezent na urodziny: moją wymarzoną i wyśnioną od ponad 10 lat maszynę do szycia z modułem haftującym i specjalną stopką z laserem do quiltingu, która dostosowuje długość ściegu do prędkości przesuwania materiału - dzięki temu ścieg jest zawsze tej samej długości. Na początku trochę się 'bawiłam', nawet wymyśliłam kilka fajnych gadżetów z wykorzystaniem haftu maszynowego i obdarowałam nimi rodzinę na poprzednie Boże Narodzenie. Przyszła wiosna i zajęłam się ogrodem - to moja druga pasja. I znów maszyna poszła w odstawkę.
Teraz sezon ogrodowy się skończył i znów zaczęłam szyć. Mam tyle pomysłów, którymi się tutaj mam nadzieję pochwalić po ich zrealizowaniu.
Myślę, że tym razem wciągnęło mnie na dobre - a najbardziej projektowanie wzorów do haftu... i coś zamierzam z tym zrobić.
Tylko jeszcze nie wiem za bardzo co?
Drogi czytelniku, może Ty mi podpowiesz ?
JoC
PS. Chciałam się pochwalić jakimiś uszytymi rzeczami, ale większość jest niedokończona, a tym samym nie nadaje się do pokazania. Ale za to pokażę moje KRAWIECKIE CENTRUM DOWODZENIA :)
Moja ukochana 'Benia' (czyli Bernina Aurora 440) podczas pracy:
Nie wyobrażam sobie szycia bez wykańczania overlockiem:
Od kiedy mam Benię podstawowym wyposażeniem w pracowni są nici do haftu. Dostałam bzika na ich punkcie. Zaczęłam od 12tu podstawowych kolorów (jak w pudełku kredek), ale szybko stwierdziłam, że tak 'to się nie da pracować'. W tej chwili mam ponad 70 kolorów (w tym metaliczne, i ostatni mój fioł: kolory 'multi'). I już zamówiłam nowe, bo mi 'brakuje' :)
Zazdroszczę Ci takiej maszyny ... i właśnie to projektowanie wzorów a potem przenoszenie ich na tkaninę.... Zdjęcia super:) Też mam takie "krawieckie centrum dowodzenia" ale nie mogę zrobić zdjęć bo ciągle dzieje się coś, co sprawia, że nie mam w nim porządku...
OdpowiedzUsuń